Minął miesiąc odkąd jestem szczęśliwym posiadaczem starego holendra zwanego "Żelaznym".
Powiem tak... nadal denerwują mnie dziewczęta lansujące się z słuchawkami w uszach które o utrudniają sprawną jazdę po mieście, ale zrozumiałem o co w tym jeżdżeniu holendrem chodzi.
Jeżdżę rowerem od chyba 7 roku życia czy jakoś tak. Pamiętam że na takim sprzęcie bez wspomagających kółek nauczyłem się jeździć dość późno. Później był jakiś "Jaguar" Madeiry kiedy się popsuł troszkę przerwy, ale głód jazdy rowerem był tak wielki, że kupiłem Markowy sprzęt z polskiej fabryki Kross'a. Stawiałem na to żeby nie był "Made in China" z marketu. Kupowany jednak bez doradcy w postaci równie zrowerowanej osoby, więc wyszło na to że z dobrym osprzętem miał ustawienia jak zwykły makrokesz. Na początku sprawiał frajdę bo przecież jazda po dziurach i korzeniach na fullu to jest coś, lecz kiedy częściej jeździłem po mieście czułem się zmęczony. No cóż urosło mi się a rama się nie rozciągnęła.
Naturalnie pojawiła się u mnie myśl, że po prostu ja kondycji nie mam a Ci inni to zdrowi herosi na firmowych brykach. Jakie było moje zdziwienie kiedy po przesiadce na mieszczuch znacznie wzrosła ilość km przebytych rowerowo w bikestats. Nagle przyrost mięśni czy co ? Nie! Zmiana myślenia i pogoda już nie jest aż taką przeszkodą. Strach pomyśleć co będzie zimą.. już się nie mogę doczekać.
Jeszcze miesiąc się nie rozpędził a pasek w bS jest już tak wysoko że wstyd mi trochę że tak mało jeździłem wcześniej. A przecież w czasach liceum bawiłem się w pomoc przy organizacji Masy :) Wiadomo jako młodzież było to sprawy vlepkowo, ulotkowe + jakaś reklama pomysły :)
Po dzisiejszej ulewie czas pomyśleć nad zmianą peleryny przeciwdeszczowej i MPK może dla mnie przestać istnieć :D Jestem na etapie 100% pewności że warto w ten rower inwestować, udoskonalać, tuningować.
Powiem tak... nadal denerwują mnie dziewczęta lansujące się z słuchawkami w uszach które o utrudniają sprawną jazdę po mieście, ale zrozumiałem o co w tym jeżdżeniu holendrem chodzi.
Jeżdżę rowerem od chyba 7 roku życia czy jakoś tak. Pamiętam że na takim sprzęcie bez wspomagających kółek nauczyłem się jeździć dość późno. Później był jakiś "Jaguar" Madeiry kiedy się popsuł troszkę przerwy, ale głód jazdy rowerem był tak wielki, że kupiłem Markowy sprzęt z polskiej fabryki Kross'a. Stawiałem na to żeby nie był "Made in China" z marketu. Kupowany jednak bez doradcy w postaci równie zrowerowanej osoby, więc wyszło na to że z dobrym osprzętem miał ustawienia jak zwykły makrokesz. Na początku sprawiał frajdę bo przecież jazda po dziurach i korzeniach na fullu to jest coś, lecz kiedy częściej jeździłem po mieście czułem się zmęczony. No cóż urosło mi się a rama się nie rozciągnęła.
Naturalnie pojawiła się u mnie myśl, że po prostu ja kondycji nie mam a Ci inni to zdrowi herosi na firmowych brykach. Jakie było moje zdziwienie kiedy po przesiadce na mieszczuch znacznie wzrosła ilość km przebytych rowerowo w bikestats. Nagle przyrost mięśni czy co ? Nie! Zmiana myślenia i pogoda już nie jest aż taką przeszkodą. Strach pomyśleć co będzie zimą.. już się nie mogę doczekać.
Jeszcze miesiąc się nie rozpędził a pasek w bS jest już tak wysoko że wstyd mi trochę że tak mało jeździłem wcześniej. A przecież w czasach liceum bawiłem się w pomoc przy organizacji Masy :) Wiadomo jako młodzież było to sprawy vlepkowo, ulotkowe + jakaś reklama pomysły :)
Po dzisiejszej ulewie czas pomyśleć nad zmianą peleryny przeciwdeszczowej i MPK może dla mnie przestać istnieć :D Jestem na etapie 100% pewności że warto w ten rower inwestować, udoskonalać, tuningować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz